Na wstępnie wielkie „sorry” dla śledzących naszego bloga ale działo się ostatnio u nas, oj działo.
W zasadzie od grudnia Wojtka zachowanie tak się pogorszyło, że nie było czasu, a jak był czas to nie było już siły, żeby cokolwiek napisać. Szczerze mówiąc trudno wytłumaczyć ten nagły regres w zachowaniu Wojtusia. Niby nic się nie zmieniło a jednak z dnia na dzień było coraz gorzej. Wyrwane włosy, siniaki. Sytuacji które powodowały moją bezsilność było wiele.
W zasadzie mieliśmy wrażenie, że siedzimy na bombie, która nie wiadomo kiedy wybuchnie. Najgorzej było na ulicy, Wojtek wyrywał się na ulicę patrząc prosto w oczy, w domu krzyk i wrzask, że czasem dzwoniła zaprzyjaźniona sąsiadka, czy nie potrzebujemy pomocy. Szukałyśmy z wychowawczynią przyczyn, jednak nikt z nas nie znalazł konstruktywnej odpowiedzi na pytanie co jest przyczyną takiego nagłego wzrostu trudnych, agresywnych zachowań u Wojtasa. Pod koniec grudnia dawka leków jednak została zwiększona … bez efektu niestety. No i koniec końców … skończyło się pogotowiem wezwanym pewnego styczniowego piątku do szkoły. Trochę strachu co się stało ale po prostu Wojtas miał taki odpał złości, że Panie na świetlicy się wystraszyły bo bił głową w ścianę i nie dał szansy na uspokojenie się. Szybko to ustąpiło ale co przeżyliśmy to nasze. Na szczęście czekaliśmy już na ustaloną wizytę u psychiatry w Krakowie, ponieważ w Kielcach Pani doktor stwierdziła, że nie ma już na Wojtka pomysłu. I rób sobie człowieku co chcesz … jesteś sam w tej całej sytuacji.
Wizytę mieliśmy ustaloną na 2 lutego. Jak się okazało dawki dotychczasowego leku można zwiększyć dwukrotnie więc na efekty nie trzeba było długo czekać, ponieważ Wojtas był już do niego przyzwyczajony. I w zasadzie można powiedzieć, że dobry czas trwał do … niedawna. Ostatnie noce i popołudnia są trudne. Podskakiwanie i krzyk przeplatają się z normalnością. Mamy czasem pewne trudności, jednak od razu można wywnioskować jaką funkcję pełni zachowanie … i najczęściej jest to wymuszanie na nas wygodnych dla Wojtka decyzji. To, co jest pocieszające, to fakt, iż rozumiemy momenty jego frustracji. Mamy świadomość, że wynikają one z ograniczonych możliwości komunikacyjnych Wojtusia, ale są dla nas ważnymi wskazówkami. Zaczynamy nowy sezon i trzymajcie kciuki żeby był czas i spokojna głowa na dalesze opowiadanie, o mam nadzieję tylko samych wzlotach Wojtka.